Pieniądze nie zastąpią pamięci i współczucia
Drugi kryminał niemiecki w ciągu ostatnich tygodni... O ile u Bentowa zaczynało się ostro i szybko orientowaliśmy się, że klimat będzie mroczny, to powieść Krystyny Kuhn ciągnęła mi się przez wiele stron i zaczynałem zastanawiać się czy w ogóle się rozkręci. Może to kwestia głównego bohatera? Jakoś żelazna pani prokurator nie wywoływała u mnie specjalnej sympatii, a mimo, że później okazuje trochę słabości, to i tak jakoś w moich oczach ją nie urealniło jako głównego motoru prowadzącego sprawę... W dodatku ten wątek miłosny - jakiś taki mało realny, rozlazły - niby facet ją brzydzi, ale w ramiona jego leci niczym ćma do światła... Dobrze, że chociaż postać tego policjanta uprawdopodabnia troszkę całe dochodzenie, bo bez niego byłoby chyba ciężko doprowadzić sprawę do wyjaśnienia. Ja chyba jakoś mam uraz do kryminałów pisanych przez kobiety (Lackberg), nie podchodzą mi po prostu tak dobrze jak te "męskie"...
To tyle wstępnie o minusach. Ale może jednak nie warto się zniechęcać? Jeżeli chodzi o fabułę - otrzymujemy całkiem zgrabne połączenie zagadki kryminalnej z lekcją historii (i może dobrze, że ta książką w Niemczech była tak popularna?). Morderstwo nestorki bogatej rodziny niemieckiej i porwanie jej prawnuka, w dziwny sposób się splatają, a ślady jakie podrzuca poprzez media policji sprawca wskazują na jakąś tajemnicę w przeszłości. Zamiast pościgów, przesłuchań, roboty śledczej (śladów mnóstwo ale donikąd nie prowadzą, bo nie ma ich w kartotekach), mamy więc grzebanie w archiwach, bibliotekach, w pamięci ludzi którzy pamiętają jeszcze wydarzenia drugiej wojny światowej. Z Frankfurtu sprawa zaprowadzi wszystkich do Krakowa (ale mało sympatyczny dla nas ten obraz miasta i ludzi), ale tych śladów polskich w książce będzie sporo.
1